- Może wezwać pogotowie? - zaproponowałem, rzucając mu koc.
- Nie, przeżyję. - uśmiechnął się, zawijając się w kokon.
Przewróciłem oczami. Jest jak małe dziecko. Taki... bezradny? To chyba odpowiednie słowo. Poszedłem do kuchni i zrobiłem mojemu 'koledze' herbatę. Po upływie trzech minut, siedziałem koło niego na podłodze. Taaak, nie wiem czemu tu usiadł, w końcu wkoło ma 2 sofy, ale jego wybór.
- To kto cię tak urządził? - zacząłem.
- Nie znasz. - burknął.
Dobra, spoko. Już więcej o nic nie pytam. Siedzieliśmy w ciszy przez dobre czterdzieści minut. Nie chce gadać to nie. Zacząłem cicho podśpiewywać. Spojrzał na mnie spod loków.
- Ładny masz głos. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłem uśmiech.
- Nie przeszkadzam ci... Pójdę już. - powiedział idąc w stronę drzwi.
Cicho mruknąłem ' Pa ' i już go nie było. Była godzina dwudziesta, ok. dwudziestej pierwszej pójdę zobaczyć czy jeszcze żyje. Zayn... Co ty się stałeś taki opiekuńczy? Może to po stracie mojego kota... Och, kochana Lisa. Taaa, jestem miłośnikiem zwierząt. Co prawda po mnie tego nie widać, no ale jestem.
Nalałem sobie Jack'a Daniels'a i usiadłem na kanapie.
*Harry*
Każdy skrawek ciała mnie boli... Dlaczego ludzie mnie aż tak nienawidzą?! Rzuciłem kluczami w ścianę, pewnie będzie w niej małe wgniecenie, ale co mi po tym ? Skoro już teraz chcę się zabić? Tak, właśnie w tej chwili, naszła mnie ochota na igranie ze śmiercią. Zacząłem kręcić się po salonie. To przecież nie będzie bolało. Chwila i już mnie nie ma. Hmmm. Ściągnąłem bluzę. Dobra, która godzina? Dwudziesta pierwsza. Odłożyłem telefon na komodę i podszedłem do okna. Otworzyłem je. Moje ciało przeszedł dreszczyk, który był spowodowany zimnym wiatrem i adrenaliną. Wszedłem na parapet. O kurwa. Jak wysoko. W końcu to 10 piętro. Spojrzałem w dół, samochody sobie spokojnie jeżdżą, ludzie chodzą z dziećmi, a ja właśnie chcę im spaść z 'nieba'. Trudno. Podszedłem bliżej krawędzi i wtedy usłyszałem pukanie do drzwi. Miałem ochotę wydrzeć się na cały Londyn ' Ja pierdole ', ale to byłoby nie kulturalne. W końcu drzwi otworzyły się a do mieszkania wpadł Zayn. Czego on tu znowu ?!
- Harry ! Co ty robisz?! - wrzasnął podbiegając do okna.
- Nie podchodź, bo skoczę ! - krzyknąłem, a on zatrzymał się w pół kroku.
Przełknąłem głośno ślinę, a on stał przerażony.
- Nie chcę być świadkiem samobójstwa ! Złaź stamtąd ! Teraz ! - krzyczał.
- Ale ja nie chcę żyć ! Nie chcę ! Rozumiesz?! - co prawda bałem się skoczyć... ale to zostaje między nami.
Podszedł do mnie łapiąc za rękę.
- Zejdź, w tej chwili.
Wyrwałem mu się i noga obsunęła mi się z parapetu. Poczułem uścisk Zayn'a na moim nadgarstku. WŁAŚNIE WISIAŁEM 20 METRÓW NAD ZIEMIĄ. Drugą ręką złapałem się nieszczęśliwego parapetu.
- Nie ruszaj się ! - krzyknął mulat, wciągając mnie do apartamentu. - Czy cię doszczętnie powaliło!?
Nie odpowiedziałem, zalewając się łzami.
______
trolololooololo :D Takie tam. ROZDZIAŁ DLA.... WERONIKI ! :D Kocie, kocham cię :D
jak są błędy sorry ;D
NIE MA 6 KOMENTARZY - NIE MA ROZDZIAŁU ! ;D
NIE MA 6 KOMENTARZY - NIE MA ROZDZIAŁU ! ;D
Też Cię kocham, sialala :>
OdpowiedzUsuńBOŻE, MAM ZAWAŁ, CHCIAŁAŚ MOJEGO MĘŻA UŚMIERCIĆ CWEELUU ! :C ZUUUUUUA ZUZIA :<
Pozdrowienia od państwa Styles i Sama-Wiesz-Kogo.
Zajebisty.! czekam na nn.:)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem powinnaś udostępnić opcję dodawania komentarzy przez osoby anonimowe. To już jest twoja sprawa co z tym zrobisz, ale niektórzy być może czytają tego bloga, a nie mogą dodać komentarza.:) :D
OdpowiedzUsuńŁał zajebisty rozdział <3.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :).
świetny rozdział :D pisz dalej ^^
OdpowiedzUsuńcudownie piszesz :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału :P
OdpowiedzUsuń